wtorek, 24 listopada 2015

rozdziałek IX PANOWIE LUNATYK, GLIZDOGON, ŁAPA I ROGACZ

Sev i jego Super Serduszkowy Pamiętnik 
Data : Światowy Dzień Żelek
pogoda : Deszcz żelek .
Edward obrzucił mnie żelkami i tak się zaczynam zastanawiać czy on zawsze miał taki dziwny wyraz twarzy .

Ciąg dalszy przygody w Forks ~
Początek pisany „wierszem”
- Po co Ci ten cudzysłów manualny.? – pyta Edward – Są rymy.? Nie ma dialogów.? To wiersz na okulary Dumbledore’a~!

Skoro Ed tak mówi to tak musi być...

Czy znajome mym towarzyszom to co nie uniknione.?
Rymowanka.? Prosta wyliczanka.?
Reszta towarzyszy wnet gdy te słowa słyszy
pokrętnie kręci głowami, niczym krętacze z kilkoma głowami.
Do środka domostwa zaprasza, Andy nieborak tak wygłasza.
Goście w dom a w domu kasza.
Miękkie poduszki na podłodze wyścielone, Andy na co Ci one.?
Edwardowi do głosu dojść dano i kromki chleba mu nie odebrano.
Ten wnet zapytuje czy w gospodarza domu ketchup się znajduje.
Bo ketchup dobrze smakuje.
Gospodarz w tym bałaganie znaleźć go spróbuje.
Wtem jak wicher wpadły i do mięsa się dopadły, konie.
Czarne zmory,  już wypełzły ze swej nory.
Toż to testrale, stworzenia przemiłe, czarne lecz nie są zgniłe.
Sev wciąż przemawiał i do zakończenia polemizowań namawiał.
I cóż tedy poczniemy gdy te oto stworzenia dosiądziemy.?
Może kremowego piwa się napijemy.?
Pytanie to chodziło Edwardowi po głowie, w takim to sposobie ..
bez cienia wątpliwości iż owe testrale twarde mają kości.
Andy przedstawił im Lunatyka, on gada i gada a zegar tyka i tyka.
Tam też Glizdogon, ten ładny ma ogon.
Tu Łapa a tam też mapa. Andy towarzyszy swych z Łapą wnet poznaje i mapą w skutek tego po twarzy dostaje.
A tu też Rogacz, zwierz to nie byle jaki daleko mu od marnej pokraki.
Dosiadłszy pegazy Edward z trudnością opanowywał gazy.
Nad swym koniem szybko zapanował bo nie był z niego żaden konował.
A ich właściciel, żaden z niego mściciel, dostąpił i został godzien Luniaka dostojnie prowadzić, młodzień.
Zoffie ze swym lubym, ni grubym ani chudym, dosiąść mu Łapę pozwoliła bo istota z niej niezwykle miła.
A Lucyna powabna dziewczyna kapitana Sparrow’a na zad stworzenia wnet zawoła.
Ładnie się na nim usadziła, Rogacza to niespodzianka przemiła dostąpiła.
- Tam na zewnątrz są zombie.? – Lucynka pogłaskała niespokojnego Rogacza.
- Tak – odparł spokojnie Jackie i poprawił kapelusz.
- Mamy jakiś plan.? – zapytał Sev
- Zawsze mamy jakiś plan – napomknął Edward.
- Ale nie tym razem – dodał radosny Jack
- Będziemy improwizować – stwierdził Andy.
- To mi najbardziej odpowiada – ucieszył się Sev.
- Andy się zgłasza na ochotnika żeby otworzyć przejście – powiedział Edward
- A co jak wyskoczą mutanty.? – zapytała Lucynka.
- Zetrzemy ich na proch – odrzekła beznamiętnie Zoffie.
- Masz jakieś uzi na składzie kamracie.? – zwrócił się do Andy’ego Jackie.
Andy dał każdemu po dwie kusze.
- Chodźmy skopać im kosmiczne tyłki! – wykrzyknął Edward.
Wyjechali na testralach na pustą ciemną uliczkę, księżyc w pełni oświetlał im drogę.
Od drzwi dzieliło ich tysiąc mil morskich, Andy ruszył przodem.
- Bij zabij~! – krzyknął Andy.
Byli już naprawdę blisko gdy zombie wyskoczyły zza rogu.
Peverell rzucił granatem w drzwi które się rozwaliły otwierając przejście obcym.
Tymczasem bazyliszkowaci strzelali z kusz do zombie.
- Jest ich za dużo! – zauważył Edward.
Sev zagwizdał, testrale wzbiły się w powietrze, jeden z zombie złapał Lunatyka za ogon ,wdrapał się na niego i złapał Andy’ego za nogę.
- Andy! – krzyknął Jack.
- Nie! – wrzasnęła Zofcia.
Zombie zrzucił go z testrala na ziemię a reszta rzuciła się na niego.
- Nie! Andy! – krzyczała Lucynka.
Na Andy’ego rzucała się coraz większa banda mutantów. Nagle do Forks wkroczyli obcy z dzidami .
Przyjaciele zwrócili spojrzenia na kosmitów, nawet nie zauważyli jak Andy zrzucał z siebie zombie i rozrywał ich stęchłe ciała na kawałki.
Przemienił się w wilkołaka i był odporny na ich bakterie i protisty. Wycofał się na wieżę a potem wlazł do środka by zażyć eliksir tojadowy.
- Odwrót kamraty~! Na wieżę~! – zarządził Jackie, wlecieli na testralach na wieżę, zeskoczyli z kucyków które wbiegły do środka.
Zombie wystraszyły się obcych i zaczęły w nich rzucać kamieniami. Ale nawet nie drasnęły żadnego z obcych gdy ci rzucili w mutantów koktajlami monotowa a szef spalił resztę miotaczem ognia na napalm.
- Miotacz ognia na napalm?! Spalą nas! – zauważyła Zofcia
- Po moim trupie!
To było jedwabiste wejście smoka, z przejścia w wieży buchnął dym a z niego wyłonił się cały i zdrowy Andy z pistoletami na wodę.
- Andy~! – ucieszyła się Lucynka.
- Ty żyjesz! – krzyknął uradowany Sev.
Wzięli od niego pistolety.
- Patrzcie! Tam jest jakaś dziewczynka! – Andy wskazał na seledynowo włosą dziewczynkę o różowych oczkach w żółto-niebieskiej sukience i kosmicznych kozaczkach.
- To obcy ją porwali – Zoffie spojrzała na dziewczynkę
- Może ją uratujemy.? – zaproponował Edward.
- Niezwłocznie – dodał Jack
- Aquamenti maxima! – z różdżki Andy’ego wytrysnął ogromny strumień wody, obcy zaczęli się topić i rozpływać a Zoffie przejęła dziewczynkę.
- Nie jedzcie mnie! – krzyczała przerażona dziewczynka.
- Dlaczego ona tak krzyczy.? – zapytał zdegustowany Sev
- O nie! – woda z różdżki Andy’ego przestała lecieć.
- Woda się skończyła w różdżkach! Wiać! – poleciła im Zoffie
Uciekli w ciemny zaułek, obcy odcięli im ostatnią drogę ucieczki, byli w potrzasku.
- Zapłacicie nam za wszystko, jak nie dziś to jutro.. – szef obcych uniósł nieco miotacz.
- Może być przelewem.? Czy wolicie gotówkę.? – zapytał Sev.
Dziewczynka stanęła przed bazyliszkowatymi i gdy alien wyzionął ogniem z miotacza nieznajoma go wciągnęła a potem zwróciła spalając tym samym ufoków na proszek.
Nic z nich nie zostało, napalm robi swoje.
- Czemu nas uratowałaś dziewczynko.? – radosny Edward wyszczerzył do niej zęby.
- Jestem Nelka – przedstawiło się dziewcze uprzejmie.
- Gdzie jest Twoja mama.? – zapytał Jack.
- Nie posiadam – odrzekła Nelcia.
- Ojej… – Lucynka ja pogłaskała.
- A po co komu taka mama.? – prychnął Sev.
- I otóż to. Ja będe Twoim wujkiem Jackie – zaproponował kapitan.
- To ja starszą siostrą~! – Zofcia przytuliła Nelkę.
- Ja też chcę być jej siostrą~! – Lucynka przyłączyła się do tulenia.
- I ja~! – krzyknął Andy.
Wszyscy spojrzeli na wyszczerzonego Andy’ego.
- Tyle że… bratem.? – poprawił się.
- To ja będę wujkiem – postanowił Jack
- No a ja… Jakie pozycje rodzinne mi zostały.? – zapytał Edward
- Szalonego wujka – podsunął Sev.
- To do Ciebie zdecydowanie pasuje – poparła go Zoffie.
- Zawsze myślałem że byłem mamą czy to nie kapelusznik był wujkiem.? – rzekł nieco smutny Edziu.
- Kapelusznik! Powiedziałeś Kapelusznik!? – powtórzył Andy.
- Tak. Też go lubiłeś.? – mruknął Edward.
- Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówicie.? – Andy zdarł opaskę z oka.
- Żebro Kapelusznika~! – krzyknęła Zoffie.
- Skąd je masz.?- zapytał Severus – to Ty jesteś tym kolesiem o którym mówiła Alicja.?
Andy podał im żeberko.
- A teraz uwolnijmy Kapelusznika! – nakazała Zoffie.
Edward i Jack unieśli wysoko ręce na których stanął Sev a na jego głowie siedziała Zoffie.
Czarnowłosa uniosła żebro jak najwyżej mogła. Rozpłynęło się a z czerwonego dymu wyłonił się duch Szalonego Kapelusznika.
- Nareszcie …- westchnął.
- Edwardzie opiekuj się naszymi dziećmi – rzekł Kapelusznik i zniknął.
- Widzisz Ed! Byłeś lepszy od matki! – powiedział Andy.
- Tak Ed, jesteś najlepszym matką na świecie – Zofcia go przytuliła.
- To co.. wracamy do domu.? – zapytał Sev.
- Zarekwirujmy okręt~! – zaproponował Jackie.
- Luniak, Glizdek, Łapa, Rogacz! – Andy zagwizdał, po chwili przyleciały cztery testrale.
- Witaj Luniaczku – Zoffie wsiadła na niego z Sev’em.
- Leć Łapciu! Leć! – krzyknęła radosna Nelka.
Bez najmniejszych przeszkód powrócili na hawirę Andy’ego.
- Zabieramy was do naszego domu – postanowił Jack.
- Może ugotuje wam Sev’a ulubione danie.? – zamyślił się Edward.
- Niespodziankę.? – Sev zgłodniał.
- Lubię niespodzianki~! – Nelka była szczęśliwa.
Szli ciemną uliczką na której poprzednio walczyły zombie z pasożytnimi krwiopijcami , ich stęchłe truchła zostały spalone przez obcych.
Na znaku przy drzwiach widniał teraz napis :
FORKS
Wampiry i świry
112 mieszkańców
- Sporo ich zginęło tej nocy,  nieźle~! – zauważył Jackie
- Nie, to numer na policję się zmienił. Więc byli skazani na bluesa. – poprawiła go Lucynka.
- Żegnaj Forks i dzieci wojny – rzekła Zoffie

Lecieli ciemnym tunelem i po chwili już nie wiedzieli gdzie są…
Nic nie wiedzieli, stracili przytomność ..
Dokąd zabierze ich ciemny tunel.?
Co tam znajdą.?
Czy zginą.? Czy dokona się zemsta obcych.?
Czy Sev dostanie na urodziny upragnione skarpetki w renifery.?

Od Edwarda któremu spodobała się fucha adwokata :

~ żeby nie było.. od początku wiedziałem czym są te testrale, zapytałem tylko żeby rozładować sytuację bo już po 4 sekundach cisza staje się niezręczna.
~ Kim są Lunatyk Glizdogon, Łapa i Rogacz.? a bo ja wiem.. jeśli ktoś taki istnieje to niech lepiej zmieni imiona bo ktoś jeszcze pomyśli że są nienormalni..
~ Zombie zrzuciły Andy’ego z testrala, ah tak, tak zrzuciły.
~ Może mi ktoś powie kto ugryzł Andy’ego.?

Z PODZIĘKOWANIEM DLA WRATH-CHAN ZA ELIKSIR TOJADOWY KTÓRY SPORZĄDZAŁA ANDY’EMU PODCZAS KAŻDEJ PEŁNI.



Andy stara się o czytelników ~
daj znać jeśli ci się podoba, jeśli ci się nie podoba też daj znać c: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Andy stara sie o czytelników

Bazyliszkujący