sobota, 21 listopada 2015

rozdział VI OŚLIZGŁE MACKI DAVY'EGO JOHNESA

http://bazyliszkowo.blog.onet.pl/2011/10/25/6-oslizle-macki-davyego-johnesa/

Najprawdziwsza historia Titanica .

Na Tortudze.
– Idź my tu poczekamy ..- rzekł Jack.
– To mi zajmie tylko chwilkę - odpowiedział Jackie
– Idę z Tobą - Lucyna podeszła do kapitanka.
Weszli do pijackiej knajpy i podeszli do baru, przy ladzie stał wysoki barman z pirackim kapeluszem nasuniętym na oczy. Zanim cokolwiek powiedzieli facet wyjął zza lady kilka skrzyń rumu, Jack i Lucynka wzięli je bez słowa i ruszylibz nimi ku drzwiom.
- Wielkie dzięki kamracie! - podziękował Jackie.
 – Omijajcie wody Bałtyku- powiedział barman.
Gdy się obrócili  by na niego spojrzeć już go nie było. Szybko udali się do wyjścia ale drzwi zagrodził im Davy Johnes tak zwany Mackowaty.
Jackie nie wierzył własnym oczom, tyknął palcem jedną mackę, ona była prawdziwa~! I oślizła .
– To nie sen, Jack-powiedział mackowaty unosząc kąciki ust w drwiącym uśmieszku, Lucyna schowała się za plecami Jackie’go.
– Jak to możliwe.?
– Calipso przysyła mnie tu z pewną misją..
–Ty i misja...
Wyprostował się i spojrzał na Mackowatego przeszywającym spojrzeniem niczym Dumbledore, jakby prześwietlał go promieniami rentgena bez rentgena.
Oczy Jacka są czarne jak jego dusza.
– Gdzie jest cyborg?
– Nie wiem o czym mówisz ty pijawko...
– Doskonale wiesz o czym mówię ,Jack ..
Jack przestał go słuchać i zaczął szukać wyjścia, poczuł jak Lucynka przytula się do jego pleców. Niedaleko były drewniane schody na górę i duże okno. Spojrzał przed siebie na sufit .
– O żesz w mordę jemioła .
– Pewnie pełno w niej nargli-ostrzegła go blondwłosa.
Jack obrócił się do niej przodem, spojrzeli sobie w oczy.
– Co za nargle?
– A skąd mam wiedzieć
Powoli się do siebie zbliżyli, a potem namiętnie pocałowali, świat zawirował. Mackowaty stał z szeroko otwartymi ustami ale oni nie mieli najmniejszego zamiaru przestać.
– Sparr...- Davyś nie zdążył dokończyć bo Lucynka uciszyła go krótkim machnięciem różdżki.
Wokół wybuchło wielkie zamieszanie, ludzie zaczęli ze sobą walczyć .
Panna Malfoy  rzuciła na siebie i Jackie’go Zaklęcie Kameleona, widzieli tylko siebie nawzajem, nikt inny ich nie widział.
Jack pociągnął Lucynę na górę po schodach .
Mackowaty rzucił w ich kierunku miecz który wbił się w nogę dziewczyny, łzy spływały jej po policzkach, Davy ruszył w ich stronę ,Sparrow objął ją i wyskoczyli przez okno .
W  mgnieniu oka wrócili do portu, w pośpiechu odcumowali okręt i odbili od brzegu.
– Dlaczego tak się spieszymy?- zapytał Edzio mieszając zupkę w kociołku.
– Mackowaty pytał o ciebie - powiedziała Lucyneczka którą Jackie odstawił na pokład. Zalewała się krwią póki Zoffie nie naprawiła jej nogi.
 – Macko co? - zdumiał się Sev.
– Stary znajomy - Jackie stanął za sterami.
– I przed nim teraz uciekamy.? - Zoffie spojrzała na kapitana.
 – My nie uciekamy.
– Im szybciej stąd odpłyniemy tym lepiej - skwitował Jack.
– Oo jest rum~!- ucieszył się Sev i podbiegł do skrzyni*
 – Koleś nam dał - powiedział dumna i podeszła z Zofcią do Sev’a a reszta za nimi, tylko Jackie stał przy sterze.
– Twoje zdrowie Jackie.- Skeleton opróżnił butelkę a potem ją zjadł*
Lucynka wzięła jedną butelkę i zaniosła kapitanowi, tylko ona i Zoffie nie piłą rumu.
– Jest może cytrynowy sorbet.? - zapytał Sev któremu zaburczało w brzuchu.
Skeleton pokręcił przecząco głową.
– Dropsy cytrynowe Dumbledore'a? Ziemniaki z rożna? Kurcze pieczone?
– Niet.
– Może napadniemy na jakiś okręt? - zaproponował Sparrow.
 – Tam coś płynie~!
Na horyzoncie było widać duży stalowy okręt.
– Zaraz, zaraz.. Co tam jest napisane? - Jack podrapał się po czaszce.
– Titanic.! - krzyknęła uradowana Zoffie i pobiegła po uzi.
 – Ale będzie rozruba!- Ed złapał kilka shotgun’ów  niczym profesjonalny strzelca.
Czekali aż będą dostatecznie blisko.
– Musimy mieć plan! - zauważyła Lucynka.
– Będziemy improwizować .
 – To mi najbardziej odpowiada - skomentował Sev
– Ja to idę po cytrynowy sorbet .- Zoffie przeładowała spluwę.
 – Dobra więc plan jest taki :
Bierzemy co się da i zabieramy na Perłę .
– A potem zatopimy to żelastwo.!- ucieszył się Ed
Przeszli na Titanica po moście którego wyczarowała Zoffie ,Skeleton i ona poszli na dół ~ podejrzewali że tam właśnie będzie kuchnia, słuchając rad Jackie’go szli jakby byli stąd z uzi i koktajlami monotowa w kieszeniach .
Znaleźli kuchnię, kucharze chcieli wezwać ochronę ale Czarnowłosa rzuciła jednego nożem – prosto w plecy.
- Dziabnął mnie.! Widziałeś.?! Dziabnął mnie .. świnia .. -To były ostatnie słowa tego kucharza, wściekły Skeleton wyrzucił jego truchło przez okno.
– Jest tu cytrynowy sorbet.?
- T-tak ..
Przynieśli wielkie plastikowe pudełko z napisem :

CYTRYNOWY SORBET
Cytryny z Brazylii
Lód  z Antarktydy
Bez orzechów i bez wymówek.

– I pinakoladę dla Lucynki!
Wzięli dwa kartony, jeden z kokosami a drugi z ananasami Zoffie rzuciła koktajlem i ruszyli do wyjścia. Po drodze słyszeli krzyki płonących żywcem ludzi .
Jackie i Lucynka znaleźli, Jack go otworzył i dał Lucynie wszystkie naszyjniki jakie tam były, założyła ile się dało a resztę pochowała do kieszeni, sam kapitan zarekwirował różne inne kosztowności, gdy przybiegła ochrona Lucyna zastrzeliła ich z shotguna.
Sev i Edward bawili się najlepiej, strzelali z uzi we wszystko co się poruszyło .Ukradli mini basen, fajerwerki oraz bombarty, wbiegali do każdego pokoju i strzelali w każdy telewizor który wybuchał i stawał w płomieniach.
Gdy zabrali wszystko na Czarną Perłę wzięli koktajle monotowa i rzucili w Titanica oraz strzelali  do uciekających pasażerów .
Potem Severus wmontował basen w Perłę.
– Dobra robota~!- Jackpochwalił załogę i pogłaskał Sev’a.
 – A teraz będziemy świętować z okazji braku okazji.- ucieszył się Ed.
Rozłożyli się po środku okrętu i pili drinki tj. pinakolada z rumem, a Zofcia i Lucynka zajadały cytrynowy sorbet z miętą .
Tej nocy nie spali, odpalili wszystkie bombarty i fajerwerki .
Luz blus.
Lecz nagle tudzież zrobiło się dziwnie ciemno, nad wodą unosiła się zielonozgniła mgła, woda bulgotała.
– Gdzie my jesteśmy?- Lucynka podeszła do burty.
– Zdaje się że.. Nad morzem Bałtyckim - Jackie spojrzał na mapę i kompas.
– Niee .??- Edzio się skrzywił.
– Mieliśmy omijać te wody~!
– Co? - zaciekawiła się Zofcia.
– Facet który dał nam rum tak powiedział - wyjaśnił Jackie.
– Zawracamy.!- powiedział stanowczo Skeleton.
Edward wychylił się przy lewej burcie, zachwiał się i wpadł do wody.
– Edward!- Sev chciał już wskoczyć do wody ale Jack złapał go za przegub.
– Idziemy wszyscy razem.
Wszyscy razem wskoczyli do wody i zanurkowali, mogli bez wahania oddychać pod wodą.
Wyrosły im niewidzialne skrzela czy to czysty talent.
Płynęli na wschód, namierzając Edwarda dziwnym przyżądem, Jack mu chyba wszczepił czipa.
Przy różowych wodorostach ujrzeli znak
KARUZELA ODMÓŻDŻENIA
Popłynęli w przeciwnym kierunku, Skeleton prawie dostał zawału widząc kolorowe domki i SYRENY.!
Pływały sobie jakby były u siebie.
– O nie! Te krwiożercze bestie pożrą Edwarda! - Sev wpadł w panikę.
- Oszalałeś?! To tylko syrenki...- Czarnowłosa popłynęła przodem do kolorowego muszelkowego pałacu.
– Czy to Edward.?
Edward siedział na Tronie (klopie) a syreny przynosiły mu podarki.
– Edward.?
 – Jack~!
 – Nic Ci nie jest.? - Sev podpłynął bliżej niego.
 – Pomocy ..- szepnął.
Ktoś nadpływał, przyjaciele ukryli się za kolumną. Do komnaty wpłynęła blond włosa syrena Pindzia, księżniczka z którą ma się ożenić Edward.
Chociaż prawdę mówiąc mu to wcale nie przeszkadzało (Byle by tylko nie śpiewały).
– Musimy jakoś wtopić się  w otoczenie .- Sev wyjął różdżkę i transmutował swoje nogi w ogon.
- Sev wyglądasz jak syrena ..-skomentowała Zoffie.
Severus uśmiechnął się do niej zadziornie, transmutował Skeletona  w człowieka a potem nogi wszystkich przyjaciół w ogony .
– Śliczna z Ciebie syrenka Lucynko ..- Jackie wsunął jej kwiatka we włosy. Podpłynęli do Edwarda i skłonili się nisko, obserwowani przez inne syreny.
- A co to za śmiertelnik? - spojrzał na ludzia Jacka z syrenim ogonem.
- To Jack.
– Zaraz Cię stąd zabierzemy ..- szepnął Jack odstawiając szopkę.
Rozejrzeli się, syreny dziwnie na nich patrzyły.
– Wrócimy po północy -szepnął Sev ale Edward pokręcił głową.
- Do tej pory mogę być już martwy...



Następna notka ~ ” Krwiożercze  bestie – kucyki Pony .”
Zwie się tak mimo iż  ma dużo wspólnego z kucykami kucyk xDDD .. ~

Która nigdy się tu nie pojawi bo nie mamy czasu na głupoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Andy stara sie o czytelników

Bazyliszkujący