sobota, 26 grudnia 2015

+tajemniczy "ONE SHOT" PIEPRZONE WĘŻE W SAMOLOCIE


Świąteczne wydanie Bazylizania :D
Poliż tego dropsa!


Sev ma zapachnisty pamiętnik : 


Sev i jego Super Zajebisty Pamiętnik ♥

Data : Śnięty Mikołaj zginie dziś z mej ręki
Pogoda : Śnieżyca jak się patrzy

Sanie Mikołaja eŚ?  Porwać go i zakopać gdzieś.
Jack zna się na tym najlepiej, miał nawet własnych pachołków od Mikołajowej roboty.
Kto będzie moim pachołkiem?



Drogi Hanie Solo
Po pierwsze, zeżarłem Ci kanapkę.
Z ketchupem.
Bez musztardy.
Po tym jak dowiedzieliśmy się
[spoiler allert!!!!!]
że nie żyjesz 
[koniec spoilera]
postanawiamy pozwolić ci dołączyć do naszej ekipy.
W końcu my kochamy zdechlaków :D
I pytanko.
- Czego szukałeś w Hiszpańskim klasztorze? 
- Wziąłem go za burdel.
- Mam łzy radochy w okach 
Ja też i nie płaczę.



A oto ostatnie brednie ze świata postrzelonych degeneratów.
Wracamy do was z historią o dupie już po przerwie reklamowej :D
Dziękuje za uwagę, Sev pada do nóżek a Ed strzyże trawnik.



http://bazyliszkowo.blog.onet.pl/2013/07/20/12-pieprzone-weze-w-samolocie/


Tajemniczy dodatek + Pieprzone węże w samolocie ~


Opowieść Andy’ego .

Zoffie stworzyła dla mnie specjalny eliksir tojadowy ~
Dzięki niemu mogę naparzać Rzymianina kiedy tylko zechcę~!
Ale dosyć o mnie, przejdźmy do sedna sprawy...
~ Ojciec Sev’a przypuszczalnie był nerdem. Edward powiedział mi że Sev odlicza wszystkiego po równo a jego ulubionym powiedzonkiem jest „powinno być dziesięć” cokolwiek to znaczy...


KSIĘGA IV 

Z pamiętnika Jack’a .
Sev ten nie da dziś spokoju mi. Ponad milion bilion razy przegrałem z nim w PacMana!
Cóż za niesprawiedliwość, zawsze mnie drań musi pożreć!
Jackie mówi że to kwestia smaku, bo przykładowo Sev je praktycznie wszystko od fasolek wszystkich smaków po kremówki, kremówki są pycha!


Opowieść Edwarda 

- Co?  Znowu Edwarda?
- Jak znowu? Co znowu?! – oburzył się Edward – Teraz gadam ja i japa!
No to zaczynając  od początku…
Wariat który mnie stworzył czytał mi jakieś pornograficzne erotyczne nimfomańskie bajki, podobnież każdy tak wychowuje swoje dzieci.
Może i ja powinienem coś poczytać Sev’owi? Może o dziewczynce którą porwały renifery i utopiły w studni Henry’ego Sienkiewicza..
W szkołach takich rzeczy nie uczą o nie! To jakie oni farmazony nawijają dzieciom na uszy to istna paranoja! ...Paranoja?



 Z Pamiętnika Lucynki ~


- Co? Znowu Lucynki? – zapytał Ed i dostał po głowie – Au! Dobra.. już się zamykam.

~ Jackie przez tydzień nie wychodził z pokoju gdy Sev stłukł mu jego Perełkę w butelce, okręt roztrzaskał się na milion kawałków.
I albo Jackie płakał albo szkło ugodziło go w jego białko oczne.
Biedny... od tamtego czasu nie za dobrze widzi, ostatnio zamiast pić rum spożywał ketchup.
Nie wiem kiedy się połapał ale pamiętam że wykrzykiwał coś w stylu „nie dolewać mi pomidorów do rumu KPW?!
~ Następnego dnia Sev wlał pomidory do rumu Jackie’go.
Miał pecha bo Zofci zachciało się rumu, Sev był cały w pomidorach, w czerwonym mu do twarzy.



Opowieść  Zoffie …
– Gdzie Zofcia?

- Wybyła.


Czas na Jack’iego ~


- Wkroczyłem z maczetą w gąszcz umysłu Sev’a.

Jak on to robi, żeby wejść niezauważonym w środku dnia. W biały dzień do pokoju pełnego ludzi ukraść perłę i wyjść od tak! Jak gdyby nigdy nic! Chyba zacznę pobierać u niego nauki.
Miszczu Seeev! Rum Rum Rum...





Opowieść  Zoffie, podejście drugie .

- Gdzie Zoffie?
- Poszła kupić pomidory dla Edwarda na lasagne.
- Co się stało z toną czerowniastych które sprowadziłem z Iraku?
- Zoffie obrzuciła nimi Sev’a
- Gdyby Allah to widział.. Wygnałby Mahometa z powrotem do Medyny
- Dla jakiego Edwarda? – zapytał Edward.





Historia Nelki ~

Zauważyłam ostatnio że Sev jest jakiś nienormalny .
Zadzwonił do Zofci telefon a ta podała go Severusowi mówiąc że to jego tata.
Sev wziął telefon i rzucił go na glebę wykrzykując że jego tata to nie telefon.
- Sev krzyczy? On krzyczy? – zapytał Edward.
- Nie wcinaj się w opowieści innych Edwardzie – pouczyła go Zoffie.
Edward Nożycoręki już nic nie odpowiedział bo zamknął się w sobie.
Ekhm.. tak więc, potem okazało się że gdyby Sev się nie rozłączył to wygrałby bagno Shreka w konkursie telefonicznym. DZWOŃ I TY.



Andy dziękuje za uwagę i nie przeprasza za żadne błędy.

Do zobaczenia już dziś za 100000 PLN kup teraz! mikrofalówka wodoodporna! nie możesz tego przegapić!

- co? – zapytał Edward - lepiej komentujcie patałachy!



http://dollyandy.tumblr.com/

sobota, 19 grudnia 2015

rozdział XI MATRIX REWOLUCYJNA REAKTYWACJA ZAKONU FILEMONA

Sev i jego Super Bazylisty Pamiętnik ♥

Data : PREMIERA GWIAZDKOWYCH WOJEN
Pogoda : iście galaktyczna


Szykujemy się na premierę Przebudzenia w Nocy!
Oby Han Solo wyciął wszystkich w pień!
Pingwinów nie spożywam bo po nich mam gazy. Dajcie mi bobra.



Andy grafikuje xD





Dedykuję tę notkę jedynemu takiemu zapachnistemu Han Solo bejbe!!!



Po namowie ze strony Seva dodajemy opis miejsca żeby nie było że znów wyjdą z dupy jak Filip z konopi.
Ulica Pokątna na planecie ziemi która jest płaska. Godzina nieznana.
Ani żywej duszy, uliczka spowita gęstą mgłą. Witryny sklepów zabite dechami.
- To przejmujemy tą władzę? - zapytał Edward krzywiąc się lekko.
- No tak, ale musimy wywołać rebelię - odpowiedział Sev prężąc muskuły.
- Reaktywujmy Zakon Jednorożca! - podsunęła Zoffie.
- Do walki z agentami Smith - dodał Andy.
- Najsampierw znajdźmy kwaterę - zarządził Jack.
- Do knowania KPW? - wtrącił Jackie
- Znacie takie miejsce? - zwróciła się do bliźniaków Lucynka.
- Jasne! Za mną! - krzyknął George i skręcił w prawo za sklepem Ollivadera.
Przyjaciele szli za nim ciemnymi, pustymi uliczkami, witryny sklepowe pozabijane deskami i zaklejone gazetami, bez szyb, bez drzwi, szczątki szkła i drewna walały się na drodze.
Musiała odbyć się tam niezła jatka.
Wtem wtargnęli do pustego, rozwalającego się budynku, na podłodze grasowało kilka szczurów.
Po kątach walały się klatki dla zwierząt.
Musiał to kiedyś być sklep z magicznym zwierzętami.
Przeszli do pustego pomieszczenia na końcu którego znajdował się ogromny kominek, wielkości skrzyni majonezu.
Bez problemu wszyscy się w nim zmieścili. Magia.
Rudzielce wysypali garnek proszku fiuu i krzyknęli "na Grimmuald Place 112!".
Znaleźli się w Kwaterze Równej Zakonu Piernika, na ścianach pokrytych kolorowymi gobelinami wisiały puste obrazy.
Widocznie wszyscy się już stąd wynieśli.
Od razu udali się do kuchni i wszyscy rozsiedli się wokół wielkiego ciemnobrązowego stołu.
Stało na nim tylko kilka złotych kielichów.
- Cullen jesteś tu? - mruknął Fred rozwalając się na fotelu w kształcie głowy Zgredka.
Do kuchni wszedł skrzat domowy w czarnej koszulce z napisem "Jestę wampirę".
- Jesteście głodni?
- Nawet jak nie jestem głodny to jestem głodny - Sev pogłaskał się po brzuchu.
- Dawaj mi tu zaraz pizzę z truskawkami i majonezem - polecił skrzatowi jeden z bliźniaków.
- Nauczymy was kilku zaklęć patałachy - zwrócił się do swoich koleżków gdy już napełnił swój żołądek tą pyszną strawą.
- Naprawdę? - zapytał podekscytowany Edwardo.
- Zacznijmy od czegoś prostego - odezwała się Lucynka.
- Takich jak Avada Crucio czy Imperio? - Zoffie już wyjęła różdżkę i zaczęła zacierać ręce do pracy.
- To bardzo przydatne zaklęcia - rzekł Sev wstając z miejsca, gotowy do działania.
- Ale chyba nie tu? - rozwalony Andy zauważył że w kuchni nie było na to miejsca.
- Jak zjemy to pójdziemy na górę  - Fred puścił im oczko i polał ognistej whisky.
Trzy godziny później gdy z talerza Sev'a zniknął ostatni okruszek...
Udali się na piętro do wielkiej sali o granatowych ścianach i suficie jak w Wielkiej Sali imitującym niebo.
- Niech się zacznie trenowanie! - Lucynka wyjęła swą różdżkę.
Edward wyszedł na środek sali i wyciągnął swą różdżkę, na przeciw niego pojawiła się kukła Alicja.
- Musisz bardzo tego chcieć Edo... walnij ją z Crucio! - kibicował Andy.
- Crucio! - krzyknął Ed, bez żadnego ostrzeżenia wystrzelił w Alkę która zaczęła się zwijać z bólu.
- To teraz Avada Kedavra - rzekł wyszczerzony Andy.
- Avada Kedavra! - zielony promień ugodził kukiełkę prosto w twarz.
NOW IM DEAD LIKE A BOSS
Rozpoczęło się zabijanie, Jackie, Nelka i Jack trenowali zawzięcie.
- Pojedźmy do Francji - wyskoczyła ni z gruszki ni z pietruszki Nelka.
- Gdzie? - zapytał Severus.
- Tak mi podpowiada instynkt.
- Andy patałachu a ty chodziłeś do Hogwartu? - zapytała Zoffie.
- Bardzo dawno... Gdy ziemia była jeszcze płaska a mięso było na kartki, to były  czasy... - rozmarzył się Peverell  - Ale nie traćmy już czasu i ruszajmy do Francji!
Jak powiedział tak zrobili.
- A czy ktoś z was wie gdzie jest ta Franca? - zapytała Lucynka.
- Na północ, na północ stąd tylko trochę dalej - odpowiedział Ed.
Wparowali do pokoju w którym mieścił się kominek i wszyscy się do niego wcisnęli, Sev sypnął kilo proszku fiuu.
- Do Francji na brodę Merlina!
I spłonęli żywcem w zielonych płomieniach.
Pojawili się we Francy, w Ryżupa.
- Słyszałem że francuzi jedzą ludzi - rzekł nagle z powagą Sev.
- Nie ludzi tylko oślizgłe ohydne żaby - wyjaśniła Zoffie.
- I ślimaki z kibla - dodał Jackie.
Wyszli z kominka, okazało się że są w gabinecie jakieś baby.
- Bonjour popaprańcy - powitała ich wielka kobieta wzrostu Hagrida w eleganckiej szacie.
- Hej ja znam tą babę! - krzyknął uradowany Fred.
- Wygląda na to że jesteśmy w Buexbatons, szkole Magii! - dodał George.
- Zawsze chciałam zobaczyć Buexbatons~!- ucieszyła się Lucyna  - Czy ktoś z was umie Francuski?
- Ja! A nie... pomyliło mi się z Libijskim - Skeleton wzruszył ramionami i otworzył drzwi przy których stała Żabojadka i wyszedł na korytarz a reszta przyjaciół poszła za nim.
- Na Rum prześwięty! - Jackie był zdegustowany.
Ściany na korytarzu pokryte były czymś w rodzaju tapety mieniącej się niebieskim brokatem.
- Ale daje po oczach - zauważyła Nelka.
- To będzie prawdziwy Gwiazdkowy cud jeśli nie oślepniemy! - dodała Cyzia.
Zoffie wyskoczyła zza rogu i założyła każdemu na nos czarne przeciwsłoneczne okulary.
- Kim wy do diaska jesteście szarlatany?! - krzyknęła przerażona Madame Maxime.
- My? - zapytała z drwiącym uśmieszkiem Zofcia.
- Jesteśmy facetami w czerni - powiedzieli jednocześnie Edwardo i Andy wyciągając znikąd bazookę.
Nożycoręki bez wachania wystrzelił rakietę.
Prosto w dyrektorkę, rakieta wybuchła rozwalając szkołę, sufit zaczął pękać, bazyliszkowaci musieli zwiewać.
- Edwardzie Musztardzie Nożycoręki! Jak mogłeś?! - zbeształa go Lucynka i rzuciła kamieniem.
Wybiegli na ulicę, nie zdążyli się nawet rozejrzeć, Francuziki nie dawali za wygraną i zaczęli ich rzucać żabami i  ślimakami.
Bazyliszkowaci zaczęli uciekać.
To był pościg.
- Chodźmy na Eifflę stamtąd na pewno zobaczymy chatę szefa matrixa - zaproponował Andy i pobiegł przodem a reszta kumpli za nim.
A gdy byli już na szczycie...
- Ale widoczki fiu fiu - zagwizdał George.
- Prawie tak ładne jak pod prysznicem w damskiej - dodał Fred.
- Co to u diaska ma być?! - zbulwersował się Severus.



taki sobie krótki bo na dłuższy Sev nie zasługuje ~~
ALE ZA TO JAKI NAGŁÓWEK ZAJEBISTY!!!

Co to ma być gdzie są komentarze xD


i mój tumblr dla tych którzy przetrwali :))))
http://dollyandy.tumblr.com/



wtorek, 8 grudnia 2015

+ "ONE SHOT" - SEV ZMIAŻDŻYŁEŚ MI PALEC OD TACZ PADA!



TAKI MAŁY ONE SZOCIK Z OKAZJI PIERWSZEGO KOMENTARZA W HISTORII
ZAMIAST RÓZGI DOSTAŁEM KOMENTARZ OD MIKOŁAJA
 DZIĘKUJĘ ;w; ZA ROK ZNÓW BĘDĘ NIEGRZECZNY xD


 \(ε)/ Ave Sev!




Sev i jego Super Serduszkowy Pamiętnik ♥

31 Listopada .
Pogoda : Nieznana .
Edward zabronił nam wychodzić na dwór, ponoć zaatakowało nas stado reniferów .
Jestem dopiero w trzeciej klasie a już umiem pisać kursywą~!
I gites ♪



Po raz pierwszy wydarzenia najrealniej oparte na faktach ~ Przestroga na przyszłość 
Istotnie istotna ~


- Tracimy go! – krzyczał uzdrowiciel
- Spada tętno!
- Brak pulsu!
- Na salę operacyjną!
Zabrali Edwarda na salę operacyjną.
- To moja wina, to moja wina... – mruczał Sev łażąc w kółko po korytarzu, po chwili z sali operacyjnej wyszedł uzdrowiciel i spojrzał na zegarek.
- Zgon, godzina ***, przykro nam...-lekarz przeszedł obok Sev’a ze spuszczoną głową.

"- Musisz mi jeszcze kupić farby!
- A po jakie licho? Zeskrob ze ściany I zalej wodą .
-Jutro mam egzamin klasyfikacyjny w plastyku!
- W jakim plastyku? Myślisz że pozwolę Ci na ćpanie koksów, dżojtów, kleju I innych sterydów?Chcesz w przyszłości mieszkać na ulicy albo pod mostem? Jak reszta tej artystycznej hałastry która psuje nasz idealny świat?"

Dobiegła ich rozmowa dwóch pacjentek.
- Co to są koksy?
Wszyscy odwrócili swe spojrzenia na Edwarda.
- Edwardzie Nożycoręki! – krzyknął Jack
-Tak, to ja. Proszę bez fleszów. Autografy rozdam potem – Edward wyszczerzył kiełki
Przyjaciele się na niego rzucili.
- No to jak dziewczynki? Leziemy na ten egzamin? – zapytał Andy.
-Jasne~! Ale najsampierw..- Sev się rozejrzał – Idziemy kraść w sklepie.
Pobiegli kraść farby ze sklepu,wzięli również płótna, pędzle i palety.
Stanęli przed ogromnym szarym budynkiem wyglądającym straszniej aniżeli szpital czy psychiatryk.
- O mój borze co za splendor~! -powiedział Edward gdy weszli do środka.
- No co ty Ed! Te obrazy mnie przerażają– rzekła Zofcia.
- No, ich twarze są okropne – poparła ją Lucynka.
- Mówisz o ludziach na obrazach czy o tych staruchach którzy tu łażą? – zapytał Ed patrząc na nią z wyrazem twarzy bez wyrazu.
- Ed! To są nauczyciele – zbeształa go Zoffie.
- Nie wyglądają na mądrych ludzi –zauważył Jackie.
- Jeden z nich wyczytał nasze nazwiska – Lucynka szturchnęła Sev’a.
- Taa? Ma pan coś do nas?
- Sev! - krzyknęli bazyliszkowaci.
- Właźcie i malujcie – powiedział tak zwany profesor.
Sev popatrzył na nauczyciela krzywo.
- Gdybym zobaczył się w czymś takim sam bym się skopał – rzekł i wszedł do klasy.
- Coś ty taki marudny? – zapytała Lucynka.
- Buntowniczy etap, wyrośnie z tego – stwierdził Jack.
- Oby Jack, oby... – Zofcia weszła do klasy.
- Kto zeżarł moje czekochrupki?! – zapytał Sev spoglądając na wszystkich groźnie i potrząsając pustym kartonem po czekochrupkach.
- Sev, co robisz? Szukasz rumu? – zapytał Jackie.
- Wspinam się na ścianę. Wczoraj ugryzł mnie mały zmutowany pająk i coś czuję że niedługo
objawią mi się super pajęcze moce. – wyjaśnił.
- Nie mogę! Nie mogę! Nie róbcie sobie jaj~! – krzyknął profesor podchodząc do sztalugi Sev’a.
- To chyba ty sobie robisz jaja pacanie, do cholery – odpowiedział wzburzony Andy.
Zoffie walnęła gościa patelnią w łeb.
Skrzaty wyrzuciły zbędny balast z profesora przez okno.
Sevek wycisnął trochę farb na paletę,  pomieszał je tak że wyszedł szmaragd, pacnął plamkę na środku płótna.
Nie spodobało mu się to więc rzucił pędzlem w stronę drzwi, taki spontan, akurat wchodził kolejny nauczyciel, przy Severusie te podłe szmiry padały jak muchy.
- Trafiłeś go~! – ucieszyła się Lucynka.
- To po co tam stoi? – Sev wziął inny pędzel.
Wbiegła ochrona.
- Tatara i kicha~! – krzyknął Edward
- Panie władzo~! On był niespełna rozumu~!- tłumaczył Andy'owaty.
- Coś ty powiedział? – oburzył się oskarżony.
- Nie wtrącaj się w swoje sprawy Sev – powiedziała Zofcia – Sev ma immunited dyplomatyczny, proszę spojrzeć – Zoffie przywaliła im z patelni.
Nagle do klasy wbiegło dwóch snajprów, wypchnęli Zoffie przez okno i wyskoczyli za nią.
Czarnowłosa wyjęła swoją snajperkę i zaczęli do siebie strzelać, miała świetnego cela, jednakże jeden z pocisków trafił ją prosto w Zofciowatą wątróbkę .
Zabolało też Czarnowłosego który natychmiastowo wyskoczył przez okno na tysięcznym piętrze, złapał Zofcię i poleciał (używając swych pajęczych mocy i skacząc na pajęczynowych lianach) na dach budynku.
- Zoffie~!
- Sev .. Wiesz .. Zawsze chciałam mieć smoka, kup mi Nocną Furię
- Ghooooom! - Rozległ się ryk smoka.
Na dachu wylądował Nocna Furia z którego pleców zeskoczyli bazyliszkowaci.
- Szczerbolek~! – krzyknęła Zoffciowata.
Po chwili smok przemienił się w Andy’ego .
- Dali na 5 sekund przerwy i misja druga . – powiedział Jack i przyklęknął przy Zoffie.
- Oberwała. Kula przeleciała na wylot – rzekł Sev.
- Cofniemy wątróbkę Zofci w czasie i będzie gites – rzekł Andy po czym rozpoczął całą procedurę cofnięcia w czasie.
Po chwili Ślizgonka była cała i zdrowa.
- Wracajmy kontynuować misje – rzekł Jack.
Peverell zmienił się w Nocną Furię i polecieli na nim z powrotem do klasy.
- Kończmy to ludzie – rzekł profesor sygnalizując iż rozpoczęła się następna część egzaminu.
Do wielkiego akwarium umiejscowionego na środku klasy wsypał mnóstwo czarnych kuleczek.
- Ulepcie z tego coś, są świeże więc się kleją.
- A co to za czarne kały? – zapytał Jackie.
- Królicze dzieciok, królicze – odrzekł profesor i wyszedł .
- Pożyczcie mi trochę swoich bobków – poprosiła Zoffie.
- Bierz wszystko ~
Bazyliszkowaci wysypali bobki które rozdał im magister z powrotem do akwarium które z kolei przywłaszczyła sobie szefowa.
Wyjęła różdżkę i zaczęła wymachiwać nią z zamierzonymi rezultatami, chwilę potem nad akwarium pojawiła się magiczna zielona mgiełka, i tudzież  z różdżki utalentowanej czarnowłosej tryskały złote iskierki .
- Ożesz w mordę! Toż to Hogwart~! – krzyknął uradowany Ślizgon na widok rzeźby którą stworzyła jego luba.
- Są nawet sowy w sowiarni – zauważyła Lucynka zaglądając do najwyższej z wież.
- Macie tam plac zabaw? – zapytał Edzio na widok sześciu pętli na wysokich cienkich kołkach przy trybunach.
- Proszę odstawić rzeźby na bok i zacząć malować. To ostatnia z waszych misji.. – farmazonił inżynier sztuki.
- Na mą duszę.. – rzekł nagle Andy.
- Co jest brachu? – zapytał Jackie i wyjrzał zza sztalugi. – Na brodę Czarnobrodego...
- Hm? – Zoffie także wyjrzała zza sztalugi, na widok nagiego pozera, pozoranta, żywego modela pozbawionego odzienia zwymiotowała na tęczowo, prosto na płótno.
- Na widelec Posejdona~! – krzyknął profesor, członek komisji która właśnie weszła do klasy.
- To jest piękne, cóż za ekspresja~! Jak zgrabnie uchwycone niuanse światła na jego połyskujących włosach~!
Czarnowłosa spojrzała na swój bełt, pachniał cukierkami ale bardziej jej przypominał smoka, przykładowo Straszliwca Straszliwego, no ale nie człowieka, no nie róbmy tu scen~!
NIE RÓB SCENY BO LICZĄ SIĘ CENY .
- Jest pani przyjęta, 100%. To będzie dla nas zaszczyt doprawdy, móc gościć taki talent w naszych skromnych progach.
- Super Zofciu~! Przyjęli nas! – ucieszyła się Lucynka .
- Was? Nie. Wasze prace nie są nawet zadowalające, Trollańskie wręcz bym rzekł. – rzekł mgr. inż. sztuk pięknych i poszedł zachwycać się rzeźbą Zofki.
- Nie martw się Zofciaku.. Będziemy Cię odwiedzać czy coś... – rzekł Edward smutnym tonem.
Nie wiadomo czy nauczyciel ich podsłuchiwał ale minęła niespełna sekunda i przylazł i wbił w podłogę tabliczkę z napisem :
ZAKAZ ODWIEDZIN
Zoffie wskoczyła Severusowi na barana.
- To nara patałachy~! – krzyknęła .
I razem opuścili zalatujący stęchlizną plastyk.

Od Edwarda :
~ żeby nie było.. To wcale nie były królicze bobki.
~ a człowiek był odziany i to całkiem przyzwoicie, szczerze mówiąc to nawet nie był człowiek tylko kompozycja ze spontanicznie wybranych sprzętów kuchenno -AGD.
~ tak, to Sev jest prawdziwym spiderman’em 
~ i tak, Andy jest Nocną Furią .
~ i nie, nie kroiłem bobów by pomóc Zofci wykroić szklarnię do bobczastego Hogwartu.


NAPISY KOŃCOWE 

WARNER BROS studio .


sp. z . o . o Afgańskie Służby Zdrowia



W rolach głównych :



W rolę Sev’a Snape’a wcielił się Severus Krakersus



Zoffie Wirgire w jej roli Zoffie Twój Najgorszy Koszmar.



Edward Nożycoręki w którego rolę wcielił się sam Edward Widelcoręki



Jack Skellington to niebywałe ale Jack Smoczington.



Jack Sparrow w roli kapitana kapitan Jack Pietruszka



Lucyna Malfoy w jej roli sławna i piękna Landryna Malfoy 



Andy Peverell i teraz i tysiąc lat temu – Andy Zabijaka Robaka 



Nazwiska zbieżne ze zbieżnymi co najmniej przypadkowe 



Scenariusz i reżyseria :

Operator myszki i klawiatury ~


Muzyka :

Michael Jackson wiecznie żywy ~


Światło :

Słońce ~


Kasting :

Poszło gładko jak po maśle, nie Sev?


Rok  i data wydania :

rok czasu minęło zanim wyszedł od czasu powstania pierwszego rozdziału drugiego tomu ~


W przerwach na reklamę aktorom gotował :

Szczur Remi i jego specjał Ratatouille
GOTOWAĆ KAŻDY MOŻE
i Oppan Gangnam Style~!


Na podstawie powieści o króliczych bobkach J.A.J  J.A.J.Ka



Chylę czoło przed ekipą odpowiedzialną za czcionkę ~ 




Prosimy na kolanach o komentarze ~  

czwartek, 3 grudnia 2015

BOHATEROWIE

będzie ich bardzo dużo :D

Severus Snape z bazyliszkowa nie przejawia zamiłowań do czarnej magii, jest dobrym, szczerym i żarłocznym chłopcem :)
Działa pochopnie, daje się ponieść intuicji.
Kocha Zoffie i resztę swoich przyjaciół.
Jego pierwotna rodzina jest nieznana, widać byli tak beznadziejni że aż niewarci wspomnienia.

stary rysunek by Andy


szczęśliwy Sev by Andy

i trochę, bardziej profesjonalnych artów c: 

Sev z Zoffie ♥


_______________________________________________________________________________
Zoffie Wirgie 
Postać niestworzona przeze mnie, Wrathcia ją wymyśliła.
Zjawiła się w sam czas by uratować Seva przed śmiercią z miłości ewentualnie przejściem na ciemną stronę.
Pokazała głównemu bohaterowi co to znaczy przyjaźń i że nie musi być sam.
Mądra, sprytna, przebiegła, wybitna uczennica i księżniczka eliksirów.
Ma długie czarne lokowane włosy i morskie oczy.




_______________________________________________________________________________
Lucyna Malfoy
Początkowo Lucjusz, lecz na urodzinowe życzenie Jackiego Sparrowa zmienia się w dziewczynę,  tragiczne, prawda? 
Ale razem z Jackiem są szczęśliwi ♥
Damska wersja Lucjusza, platynowy blond włoski i niebieskie oczy.



_______________________________________________________________________________

Nelka.
Tajemnicza postać pojawiająca się znikąd, ocaliła Bazyliszkowatych przed obcymi.
Nieco niższa od reszty, mimo że nikt z Bazyliszkowa nie ma określonego wieku (poniżej 15 lat) to Nel jest młodsza od Ślizgonek o 2 lata.
Seledynowe włosy i niebieskie oczy.

Lucynka, Nelka i Zoffcia.


________________________________________________________________________________
Edward Nożycoręki
Cyborg z nożycami zamiast dłoni.
Czarne włosy, czarne oczy, dusza czarna jak jego imię XD
Uroczy, uroczy, uroczy <3 
Opisywałam go na ustnej maturze z polaka XD
(zdałam!) XD



_______________________________________________________________________________

Szalony Kapelusznik
Uciekł z krainy czarów, jest równie słodki co Ed.
Niestety zjadła go Alicja :( (spoiler?)
Najlepszy przyjaciel Edwarda.
Włosy koloru marchewkowego, twarz biała jak śnieg, oczy jasno zielone (to wina promieniowania?) XD
Kapelusznik z Bazyliszkowa nie jest taki straszny jak z filmu :D



______________________________________________________________________________

Jack Skellington.
Kto oglądał Nightmare Before Christmas? Dzieło mistrza Burtona.
Tak otóż Jack porzucił miasteczko Halloween dla dobra sprawy, czy coś.
Przerażający kościotrup liczący sobie ok 3 metry (i nie zahacza o sufit?) :o




_____________________________________________________________________________

Jack Sparrow 
Pirat z Karaibów, jedyny który nie  uciekł ze swojego świata, Bazyliszkowaci byli tak łaskawi że pozwolili mu do nich dołączyć.
Kapitan Kolorowej Perły.
W Bazyliszkowie wszyscy starzy mają 20 lat xD 
Przystojny, szarmancki itd xD



____________________________________________________________________________

Andy Peverell.
Pochodzi z rodu Peverellów.
Był kiedyś panem czarnej różdżki ale ukradł mu ją Gregorowicz (a to pacan!)
Dziwak jakich mało.









I TAK OTÓŻ PRZEDSTAWIAJĄ SIĘ GŁÓWNI  BOHATEROWIE ~

Charakterystyka na poziomie podstawówki - odezwał się Sev.
- Jak jesteś taki mądry to sam ich opisz patałachu!

POSTACIE BAZYLISZKOWA PIÓRO MISTRZA SEVERUSA :


Severus Snape - Książę Eliksirów, przystojny, nonszalancki o niebywałym talencie magicznym 
Zapowiada się na przyszłego ministra magii, kobiety za nim szaleją :))
Jest napakowany i ma zjawiskowe włosy.


Zoffie Wirgie - Zjawiskowo piękna księżniczka eliksirów.
Gdy przejmiemy władzę nad światem to ona zasiądzie przy mnie na tronie! buhahahha!

Lucyna Malfoy - opowieść o tym jak straciłem kumpla, ale już przywykłem do tego że jest kobietą.
Śliczna panna urodzianna.
Wygląda jak księżniczka, zwłaszcza z tą swoją minką arystokratki.


... i kto tam był dalej? A ta mała zielona żabka.

Nelka JakJejTam- słodka mała dziewuszka, włosy zielone jak pikle z ropuchy, ale im więcej zielonego tym lepiej~!
- Ona ma seledynowe włosy - wtrącił Ed.
- Przecież wiesz że jestem daltonistą :D


To teraz Edwarda podsumuję!

Ed, psychiczny kolo z protezami  nożyczkami zamiast dłoni, robot zrobiony przez jakiegoś psychopatę, ma żałobę przez całe ranki, tak samo jak ja.
CZARNY TO KOLOR MISTRZÓW!


Ano i ten łysol, Andy.
Andy łysol - koleś z kaprawymi.. to znaczy kolorowymi oczami, włosy jakieś takie, jak to mówi Zoffie? A że ombre se walnął, granatowo czarne, nosi dziwne ciuchy i cały jest dziwny.

i to by było na tyle  :D

- Ale to  jeszcze nie koniec...
- Cóż, i tak nikt tego nie czyta - zakończył rozmowę Sev i uciekł w cholerę.

I TY SEVERUSIE PRZECIWKO MNIE?!

NIESAMOWITE! 666 WEJŚĆ NA BAZYLISZKOWIE!

piątek, 27 listopada 2015

+ "ONE SHOT" - SEVERUS SNAPE CZARODZIEJ PERFIDNY W SWEJ CYNICZNOŚCI

[http://bazyliszkowo.blog.onet.pl/2012/09/10/8-severus-snape-czarodziej-perfidny-w-swej-cynicznicznosci/]

Nowa odsłona Bazyliszkowa :


SWAT 
STOWARZYSZENIE
DEWIANTÓW
Z
NKWD*
CZYLI
EWENEMENTALNA
FUTERKOWA
ARMIA
SADYSTYCZNYCH
SEPARATYSTÓW
W
BAZYLISZKOWIE

* NKWD – NIEKONWENCJONALNIE
KOSMICZNE, WOJOWNICZE DEWIANTY.

(większość błędów stylistycznych lub ortograficznych popełniane jest naumysłowo tak otóż toż)

Dodatek do bazyliszkowa :
Wybuch szaleństwa pod tytułem :
” Severus Snape, czarodziej perfidny w swej cyniczności”
Sev stoi jakby miał krzywicę czy coś .

Przetrwajcie do końca a Sev obsypie was klejnotami.
Ale nie Sev’owskimi .

- Jak się w coś nie wierzy to tego nie ma, nie~? Nawet jeśli się to widzi.
-Sugerujesz że mam zaburzony zmysł wzroku~?!
- Tego nie mówiłem.
- Ale tak myślałeś~!
- A to co~?- zapytał Edward biorąc do ręki lampkę nocną z jakąś kartką z napisem :
UWAGA 
PRZEDMIOT PRZEZNACZONY DO EWENTUALNEGO POPIERANIA WYPOWIEDZI NIECNYM CZYNEM .
- Pismo Sev’a.. Wiesz Edziu, chodzi o to że jak się wkurzysz bo jajka będą ścięte to spokojnie możesz rzucić tą XV wieczną i zabytkową lampką w ścianę
-Ah! Dzieło Sev’a! Upraszam o wybaczenie idę zobaczyć jakże waćpan Sev się miewa.. Seeev~!
Nagle Sev wyskoczył zza rogu.
- Zoffie~! Zoffie?
ZARAZ ZŁAMIĘ NOGĘ NA TWOIM DUPSKU KOBIETO.
- Zoffie? Zoffie?Zoffie? Zoffie?Zoffie? Zoffie?Zoffie? Zoffie?Zoffie? Zoffie?Zoffie? Zoffie?Zoffie? Zoffie?Zoffie? Zoffie?
SEV SKONSUMOWAŁ JEJ SERCE.
- Ale nie Zoffie~!
Nie Zoffie~!
Gdzie jesteś Zoffie~?
CIEMNOŚĆ, CIEMNOŚĆ WIDZĘ.
- Gdzie jest Zoffie~?
Nigdzie jej nie widzę ..
Zoffie~!!
ALE SCHABOWY JEST ZDROWY!
- Zoffie nie jest chora!
Zoffie~! Zoffie~! Zoffie~!
Sev biegał w kółko po domu mijając Jack’a, Edwarda, Lucynkę, Jack’iego ale nigdzie nie było Zoffie.
Wybiegł na dwór do ogrodu.
- Zoffie! Zoffie!!
Szukając tak Zoffie w ogrodzie Sev sam się zgubił.
PAJĄKI, PAJĄKI CHCĄ ŻEBYM STEPOWAŁ.
- Nie mam butów do stepowania~!
Zoffie!! Zoffieee!!!
Gdzie są moje ..
Ah, no tak nie tylko buty mi zginęły.
Pewnie nargle maczały w tym palce.
E, nie to Potter on zawsze ..
Ale nie, Zoffie to ewenement .. – Sev udał się w głąb ogrodu, zatrzymał się przy kręgu Jack’owych drzewach choinką, jajkiem wielkanocnym i innymi dziwnymi takowoż rzeczami.
- Może śnięty Miki wie gdzie się podziały przedmioty które zniknęły..
- W niebycie czyli wszędzie – odrzekł Miki
- A Zoffie? Gdzie jest Zoffie~?
- Nie potrzebujesz jej ani ona ciebie .
- Co~?! Ukradłeś mi ją~?!
Śnięty zniknął .
Sev zabrał kilka lasek cukrowych i wyszedł konsumując je i rozmyślając powrócił do domu.
Nikogo nie było wewnątrz, wziął pare arbuzów i włączył tv.
- Twoi przyjaciele mają cie w dupie?
A twoja żona uciekła z prawnikiem?- gadał koleś od pogody.
Sev przełączył na inny kanał.
- Taki słaby, taki delikatny ..
- O! Leci piąta część Harry’ego Pottera~! – ucieszył się Sev
- Rodzinne sentymenty!
- Głupi Potter- mruknął Sev konsumując kolejnego arbuza.
- Twój ojciec był kanalią~! – krzyknął Sev równocześnie z Severusem z TV i przełączył na inny program.
- To lśniące masło w spray’u doskonale rozprowadza się na suchym chlebie – rzekła facetka w reklamie, Sev przełączył na kolejny program.
- Proszę państwa oto kanapka.
- Aż zgłodniałem- rzekł Sev i otworzył następnego arbuza.
Co się dzieje z magią telewizji ..
- Kup sobie klej – powiedziała pańcia w reklamie.
- Za ile~?
- Teraz już aż od 299zł za 1ml netto! Przyjdź na wyprzedaż do MEDIA SMAR!
Idiotus pospolitus!
- Utop się w studni .. – Sev wyłączył TV i poszedł do swojego pokoju, usiadł na fotelu przed wielkim oknem i obserwował co się dzieje na zewnątrz.
Nagle ujrzał idąc w oddali osobę bardzo podobną do Zofci, szybko otworzył okno i wyjrzał przez nie na zewnątrz. Ale to nie była Zoffie, gdy owy osobnik podszedł bliżej okazało się że to ogromny latający bizon ze strzałką na łbie.
Sev usiadł z powrotem na foteliku dla dzieci i zaczął rzucać cukierkami przez okno, gdy wyrzucił wszystkie włączył TV.
- Ogromne kule spadły z nieba w Kalifornii~! O dziwo na niebie nie było chmur. Czyżby to armagedon?
- Oh, pomyliłem cukierki ..-mruknął Sev, zauważył leżące na podłodze różowe okulary, podniósł je i założył.
- Zoffie~! – Sev podbiegł do Zoffie ale zderzył się z ścianą.
- Jeśli chciałeś wbiegać w ściany mogłeś tak od razu powiedzieć~! Też lubię tą zabawę~!- rzekł Edward
Sev zdjął okulary, okazało się że na szkiełkach wygraderowana była Zofcia, Edward zniknął.
- Po jakie licho miałbym wbiegać w ścianę~? Czy ja wyglądam jak jakiś KSMEN~? …
WIEDŹMIN W KAŻDYM DOMU~!
Sev założył uszy nietoperza i pelerynkę a potem skoczył z okna.
- Gdzie jesteś mały potworze~? – Sev wyjął miecz i zaczął nim wymachiwać.
- I koniec mej wiedźminowej kariery .. – wywalił miecz i wrócił do domu.
Było ciemno ale Sev nie zapalił światła bo po prawdzie nie wiedział gdzie jest włącznik.
Poszedł do kuchni i zapalił światło.
- Sev wyglądasz jakbyś chciał powiedzieć „A co wy tu u diabła robicie” I wiesz, w sumie to nic takiego – rzekł Jack
- Ale nie było was tu wcześniej – zauważył Panicz Sev
- Co ty bredzisz gackowaty przyjacielu~? – zapytał Jackie
- Uśmiech losu można zobaczyć nawet w tych najmroczniejszych chwilach gdy pamięta się aby zapalić światło – napomknęła Lucynka
- Upiekliście mi babeczki~? – ucieszył się Sev
- Twoje ulubione, specjalność Zoffie – Edward podał Sev’owi tackę z babeczkami.
- A gdzie jest Zoffie~?
Nagle zza lady wyskoczyła biała Zoffie.
- Duch Zoffie~! – krzyknął Sev
- Nie Sev, to tylko mąka – Zoffie zdjęła białą folię obsypaną mąką.
- Tam tadam~!
- Muszę sobie kupić okulary – mruknął Sev.



Z dedykacją dla Wrath .
Zawsze będziemy Cię z Sev’em kochać ♥

[ aż mi smutno że już nie ziomujemy :c czas spędzony z Tobą nie był stracony ♥ ]
Ave Wrath-chan ♥



Sev łaknie komentarzy.
Nawet na temat pogody nie pogardzę.

środa, 25 listopada 2015

rozdział X MAGIC WANDS IN MATRIX

obecnie mam napisane ok 50 rozdziałów, wszystko w zeszytach :D
teraz to tylko przepisać ._.'
- Narysuj to sobie - powiedział Sev
- Zaraz ci przyfasolę człowieku
...Lubię fasolę

Sev i jego Super Serduszkowy Pamiętnik ♥

Data : Septembr
Pogoda : z nieba spadają cukierki.

I któż mówi że cukierki szczęścia nie dają?

Nelka pożarła  moją książkę od transmutacji mówiąc że dzieci w jej wieku jakoś muszą zdobywać wiedzę i nabywać umiejętności. Gdy zjadła Historię Hogwartu dałbym sobie paznokcia uciąć że urosła ze 20cm~!



Bazyliszkowaci siedzieli na białych, mięciusich fotelach w pokoju o białych ścianach bez okien.
Fotele stały w półokręgu, naprzeciw nich stał szklany stolik i pusty fotel a za nim były drzwi.
Białe ale niewiarygodnie widoczne na tle ścian.
Drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł łysol zwany Morfeuszem, usiadł na wolnym fotelu.
- Witajta, Morteusz się zowie...
- To prostacki akcent? - zapytał szeptem Edward.
- I co z tego? - zwrócił się do łysego Jack Skeleton.
Morfi wyjął z kieszeni 8 czerwonych i 8 niebieskich tabletek, położył je na stoliku.
- Tylko od was zależy jaką drogą podążyta...
Przyjaciele uśmiechnęli się głupawo.
- Gadka szmatka - mruknęła Nel
- Mata ze dwa wyjścia - zaczął Morfeusz dość niepewnie ignorując ich podłe uśmieszki. - Gdy weźnieta niebieska kapsułka wrócita żeście do dumu i po robocie...
- Brzmi zachęcająco - mruknął Severus.
- Cukierki~! - krzyknęła Nelka.
Ziomki zachichotali patrząc jak łysemu podnosi się ciśnienie.
- Ale gdy wybierzeta te drugie to sie weźnieta i przeniesieta do Matrixa, klawo nie?
- My nie jesteśmy owcami - wtrącił Edward
Łyknęli niebieskie kapsułki, zrezygnowany Morfeusz wziął tabletki, czerwony barwnik spłynął i okazało się że to niebieskie tablety.
Zapewne Morfeusz zanim się tu zjawił zaliczył działkę i dziabnął fetę.
Wściekli Separatyści rzucili się na niego, niestety zanim zdążyli go udusić zemdleli.
Obudzili się w dziwnym pomieszczeniu przykuci do zatęchłych foteli z Hello Kitty.
Mieli na sobie brudne, podarte piżamy w kaktusy a w szyi z tyłu głowy zrobiono im dziury aby można ich było podłączyć do kontaktu.
Ledwo otworzyli oczy i ktoś podłączył ich do matrixa. Zniknęli z foteli całkowicie wchodząc do świata maszyn.
Znaleźli się na dworcu King's Cross, wyglądał tak samo jak zwykle, pociąg stał na stacji a wokół niego zbierało się pełno mugoli.
Podeszli do peronu 9 i 3/4. Severus pobiegł w jego kierunku i doszło do zderzenia czołowego ze ścianą, upadł z impetem na ziemię.
Nagle pojawił się Morfeusz.
- A ty co tak leżysz jak ten plan pięcioletni? - zapytał.
- Przewróciłem się - odrzekł Sev nadal napastując podłogę.
- A po jakie licho?
- Nie specjalnie przecież.
- Wstawaj no już! Mam wysłać specjalne zaproszenie jaśnie panie? - zapytał z pogardą poprawiając czarne okulary.
- Dlaczego by nie - Zoffie przywaliła mu z patelni i pomogła Severusowi wstać.
- Temu to się nudzi... - westchnął Sev patrząc na nieprzytomnego Morfiego.
- Do abordażu! - polecił Jackie.
Wybiegli na zatłoczoną uliczkę Londynu, ludzie byli tak zajęci swoimi sprawami że nie zwracali uwagi na bandę dziwaków w pelerynach pałętających się po centrum w biały dzień.
- I co teraz?  - zapytała Lucynka.
- Podstępem przejmiemy władzę w matrixie - odpowiedział Sev, przysiadł na ławce i przybrał pozę myśliciela.
- O mój Severusie cóż za splendor! - pochwaliła jego wyśmienity pomysł Zoffie.
- Zmrozić krew, zjeżyć włos i odebrać głos - dodał Jack
Andy wepchnął wszystkich na ławkę żeby nie rzucali się w oczy a sam począł się rozglądać czując że nadchodzi niebezpieczeństwo.
- Przydałby się jakiś środek transportu - mruknął.
- Może sanie Mikołaja eŚ? - podsunął Skeleton.
Andy przysiadł obok nich i jak się okazało zasłaniał im widok na mega Fiata 126, podbiegli do niego, drzwiczki były otwarte, kluczyk w stacyjce.
Z łatwością się w nim pomieścili, wyjechali na główną ulicę.
Ktoś zaczął do nich strzelać, Sev siedzący z tyłu strzelił ich z kilku oszałamiaczy robiąc dziurę w tylnym okienku, kilka klonów w czarnych garniakach padło na ziemię.
Przyśpieczyli i skręcili w ciemną boczną uliczkę po czym wjechali komuś na chatę rozwalając drzwi i kawałek ściany. Wyszli z samochodu i wyskoczyli przez okno z drugiej strony.
Znaleźli się na opustoszałej brukowanej uliczce, Ślizgoni nie mogli uwierzyć własnym oczom, przy gablocie sex shopu stał ich kumpel piżmak Avery!
Sev do niego podbiegł.
- Avery! Avery!- potrząsnął nim, ale ten nawet na niego nie spojrzał.
- Avery jak śmiesz nas ignorować! - oburzyła się Lucynka.
Avery powoli obrócił głowę i spojrzał gdzieś w dal nieprzytomnym wzrokiem, ku nim zmierzał Yaxley na białym jak śnieg jednorożcu z powiewającą srebrzystą grzywą dumnym i pięknym.
Avery wskoczył na jednorożca i przytulił się do pleców kumpla Ślizgona, razem pogalopowali ku zachodzącemu słońcu.
Ze sklepu ktoś wyszedł, kobieta w czerwonej sukience i stylowych butach na szpilkach.
Gdy odwróciła głowę w ich stronę okazało się że Belatrix Black.
- Bella?! Co ci się stało? - zapytała przerażona Lucynka.
- Została przerobiona - odrzekł Andy.
Bella obdarzyła ich promiennym uśmiechem i odeszła.
-Co tu się dzieje na zgraję Skrzatów Domowych! - wkurzył się Sev.
Krzyknął tak głośno że ze sklepu wybiegła inna kobieta we włosach przypominającą lody dwu smakowe, pastelowe barwy błękitu i różu, ujrzała ich i zaniemówiła.
- Cyzia? Ciebie też przerobili? - zapytała Zoffie.
- Co mi narobili? - zdumiała się dziewczyna.
- Co za Cyzia? Brzmi jak jakiś owoc morza - burknął Jackie.
- Chyba tylko w połowie, patrzcie ma jeszcze normalne nogi - zauważył Andy.
- Nie możemy pozwolić na to żeby zrobili z niej to co z Belli - Sev przejął inicjatywę, złapał ją i rzucił Jackowi jak worek ziemniaków.
- Oddalmy się stąd bo i nas przerobią!
- Co się dzieje?! Sev! - Cyźka spanikowała.
Zoffie walnęła ją z oszałamiacza.
- I co teraz? - Lucynka chwyciła Sev'a za ramię.
- Za mną bazyliszkowaci~! - Andy ruszył przodem.
Popędzili za nim, przez wąskie szczeliny pomiędzy budynkami, tajemne tunele dla kotów aż dotarli do skraju lasu.
Zaczęli rzucać zaklęcia ochronne, Ed też do nich dołączył, podniósł patyk z ziemi i zaczął nim wymachiwać.
- I co teraz? Może pożyczymy od kogoś okręt? - zaproponował Jackie.
Andy wyjął z kieszeni namiot, wielkości paczki zapałek, postawił go na ziemi.
Wkraczam z nożycami w gąszcz twego namiotu - rzekł Edward.
Weszli do środka i od razu wgramolili się do kuchni gdzie stało kilka foteli i puf, rozsiedli się wygodnie.
- Spójrzcie tylko co znalazłem w schowku na miotły! - krzyknął Jack i wysypał na stół pączki z dziurami. Wszamali kolację.
- Na mą duszę! - wrzasnęła Nelka - Biega za mną donut z lukrową polewą!
- Super! Zjedzmy go! - ucieszył się Sev.
- Nie będziemy spożywać żywych pączków! Co my, policjanty?  - zbeształa go Zoffie.
- To może chcesz gumę Orbit? - podsunął Jack.
- Gumy nie żuję bo mi nie smakuje - rzekł Edward.
Zaległa cisza którą przerwało ciche chrupanie, to Sev konsumował już nieżywego donuta, jedna z pączkowych nóg wystawała mu z ust.
Nagle do namiotu wtargnęła ogromna acromatula.
- Arania exumei! - Sev przegonił pająka ale po chwili zaczęło szturmować ich coraz więcej.
- Łapcie Cyźkę i uciekamy! Teleportacja łączna! - krzyknęła Zoffie
Andy złapał Cyzię za nogę i Zofcia teleportowała ich w cholerę.
Po ich obu stronach znajdowały się wysokie ceglane budynki a na końcu ciasnej uliczki był dwumetrowy mur.
- Cóż to za ekstrawagancki nieład? - zbulwersował się Jack.
- A to co? Pochód feministów? - zapytała Lucyna zwracając swe spojrzenie na główną ulicę przez którą w równym szeregu spacerowali sobie pogodnie agenci Smith.
- Nie oddychać KPW? - szepnął Jackie.
Zasłonili usta dłońmi, Sev cofnął się o krok i nadepnął na puszkę.
Agenci się zatrzymali i spojrzeli prosto na bazyliszkowatych.
Przyjaciele zaczęli uciekać w stronę muru gonieni przez armię klonów.
- To  ślepy zaułek do jasnej Anielki! - krzyknęła Zoffie.
Próbowali wdrapać się na mur zza którego wyłonili się rudzi bliźniacy, pomogli bazyliszkowatym i w oka mgnieniu znaleźli się za murem.
- Dzięki ziomale, jestem Lady Lucyna Malfoy - przedstawiła się z gracją.
- Jestem Fred - powiedział jeden z bliźniaków, oboje byli tego samego wzrostu, nieco wyżsi od Seva, o niebieskich oczach i łobuzerskich uśmiechach. Oboje byli ubrani w peleryny czarodziejów.
- A myślałem że ja jestem Fredem - napomknął drugi.
- No tak! - uderzył się w czoło - Jestem George.
- A to co za kolorowe zwłoki? - zapytał Fredi patrząc na Narcyzę którą Andy trzymał za nogę.
- Cyźka - odrzekł beznamiętnie Andy.
- Super - skomentował bliźniak G.
- Zapewne nie znajdujemy się na Karaibach? - zapytał Jackie.
- Jesteśmy na Pokątnej.
- Dobrze że nie na Nokturnie - mruknął Sev.
- A co to za Nekturn? - zapytała Nel.
- To ulica dla fajnych czarodziejów. Ej chodźmy do Ollivandera! - poleciła im Zoffie.
Podeszli do nędznie wyglądającego sklepu, na wystawie leżała poduszka a na niej flaszka.
- Tak! Znajdziemy dla was różdżki! - Lucynka spojrzała na Jackie'go.
Weszli do sklepu, jak spod ziemi wyrósł przed nimi staruszek Ollivander.
- Nie sądziłem że was tu jeszcze zobaczę patałachy - rzekł.
- Potrzebujemy 4 różdżki - zauważyła Narcyza.
Nikogo nie dziwiło to że się obudziło, w sklepie zalatywało stęchlizną.
-... a ja mu mówię ty idź się zabalsamuj - powiedział Edward a wszyscy parsknęli śmiechem.
- Panie Nożycoręki czy można? - zapytał Ollivander.
Ed obrócił się do niego przodem.
Różdżkaż zmierzył po kolei każdą z par jego nożyc.
- Proszę spróbować tej, 13 i pół cala, stal i serce smoka.
Edzio wziął od niego różdżkę i nagle poczuł uderzenie gorąca w nożycach przeszywające całe jego ciało, machnął nią a snop czarnych iskier wystrzelił z jej końca.
- To już?
Edward schował różdżkę do kieszeni i zaczął się pałętać po sklepie, Skeleton podszedł bliżej.
Pan starszy zlustrował go, przełknął ślinę i poszedł w głąb lasu.
Wrócił po chwili z dużą białą różdżką.
- Proszę, kupa żelastwa... to znaczy kość jednorożnego konia i krew smoka, 14 cali, nieco wygięta.
Szkieletowy wziął różdżkę przez jego rękę przepłynął dziwny zimny prąd, wzniósł różdżkę i wystrzeliły z niej małe kości.
- Jakże wspaniałe - ucieszył się Jack, ukrył różdżkę i stanął obok drzwi.
Jackie podszedł do starszego pana i otarł dłonie o spodnie.
- Mam odpowiednią różdżkę dla pana, panie Sparrow.
- Kapitanie Sparrow - poprawił go kapitanek.
- Kapitanie... 11cali heban i serce Krajkena. Znakomita do rzucania uroków.
Jacki zamrugał i wziął różdżkę, poczuł się jak po kilku głębszych, jak tylko wystrzeliły z niej iskry szybko ją schował i poszedł kraść cukierki.
- O a ta dziewczynka nie ma nawet 11 lat - rzekł Ollivander spojrzawszy na Nelkę.
- Oszczerstwa! Ja mam 150 lat! Po prostu skurczyłam się w praniu - oburzyła się dziewczynka.
- Która noga ma moc?
- Żadna - odpowiedziała grzecznie Nelka.
Zmierzył dokładnie każdy z jej palców, dłoń i rękę.
- Mam doskonałą różdżkę dla panienki Nelki...- wytwórca różdżek zniknął i po chwili pojawił się wśród nich z różdżką.
- 12 cali wiśnia i serce smoka z kosmosu... nie pytajcie jak je zdobyłem - uśmiechnął się wariacko.
Nel wzięła od niego różdżkę z której wystrzeliły płatki kwiatów wiśni które zaczęły tańczyć i wirować wokół niej.
- Dziękujemy panie Ollivander - podziękowała Zoffie wręczając mu worek galeonów.
Wyszli na Pokątną.
- Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem - rzekł Sev


Uwierz w magię a ciąg dalszy nastąpi...


Albo dajcie jakąś oznakę życia, czy ktoś to w ogóle czyta? xD

Andy nie godny by jego opowiadania były czytane, idzie pić mydło.



Andy stara sie o czytelników

Bazyliszkujący