sobota, 21 listopada 2015

rozdział V OBCY POTRAFIĄ CZYTAĆ W MYŚLACH

http://bazyliszkowo.blog.onet.pl/2011/08/22/5-obcy-potrafia-czytac-w-myslach/

[Dedykuję tą notkę  Wrathci .
(Wspomnij mnie czytając zawartość pierwszego nawiasu)
Autorkę bloga- psychosis-essence.blog.onet.pl]
Już ze dwa wieki żeśmy się nie widzieli, ale nigdy Cię nie zapomnę~!


- Jackie zdmuchnij świeczki  i pomyśl życzenie! – krzyknął Jack
Jackie zdmuchnął świeczki. Zoffie, Sev i Jack uściskali go a Edward pokroił tort. Świętowali do późna w nocy.
Rum lał się litrami a konfetti leciało z nieba.
-Jackie, jakie było twoje życzenie? – zapytał Sev.
-Nie powiem bo się nie spełni...- Jackie uśmiechnął się tajemniczo i zerknął na Lucjusza.
Następnego ranka obudziło ich miałczenie Kota. Mieli niemiłą ochotę go poćwiartować.
Sparrow poszedł obudzić Lucjusza.
-Moje życzenie się spełniło...- wyszeptał do siebie, wchodząc do pokoju Malfoy’a ,położył się obok niego na łóżku.
-Jack, jeśli to sen to nie musisz się wynosić na bambusa.
-To sen ..Edward czeka ze śniadaniem ..- Pogłaskał go czule i niechętnie wstał, poszedł obudzić Sev’a. Tryskał radością.
Wszyscy siedzieli już przy stole gdy wszedł Lucek.
-Lucjusz? – zapytał niepewnie Edward .
-Co się gapicie?
-Bo jesteś kobietą– rzucił beznamiętnie Sev
Lucjusz pobiegł do łazienki i wrzasnął jak dziewczynka w horrorze a potem zemdlał.
Zanieśli ją do pokoju ,przy jego łóżku siedziała Zoffie a obok Sev.
-Zoffie?- szepnął powoli otwierając oczy.
- Tak koleżanko? – Zofcia spojrzała na przyjaciela z lekkim uśmiechem.
-To nie był sen?
-Niestety nie . – rozczarował go Sev
-Jeżeli mam taki zostać na zawsze, skonfundujcie mnie.
Nie chcę żyć jako kobieta, wiedząc że kiedyś byłem mężczyzną... – poprosił Lucjusz
Zoffie zmrużyła oczy, niezmiernie skupiona i skonfundowała Lucjusza, który stał się Lucyną.
Lucynka  w pożyczonych od Zofci damskich łaszkach wyszła z przyjaciółmi, Ślizgonami na dwór, biegali w polu kukurydzy aż dotarli do ogromnego kręgu.
-Jack! – krzyknęła Lucyna
Edward , Jackie i Jack dobiegli do kręgu.
-Ta kukurydza jest zgięta do samej ziemi ale nie ma złamanej łodygi . – zauważył Jackie
- I jest różowa! Pewnie wygłynął jej mózg.
Ślizgoni wrócili na podwórko .Kot rzucił się na Zofcię gdy ta ,chciała mu przygrzać z patelni ,chciał ją zadrapać. Sev zabił go siekierą.
Tyle emocji.
Wszyscy wrócili do domu.
-Jack ,dasz mi kanapkę.? – poprosiła Lucynka
-A co z tą którą Ci przed chwilą dałem.?
-Jest stęchła ..- odsunęła od siebie jedzonko.
-Te kwadraty...Zrobiły obce formy życia . – rzekł nagle Sev.
-Obce formy życia.? Z zaświatów.? – zapytał Jackie
-Z kosmosu ..No wiesz, z marsa.
- Albo snickersa...To brzmi bardzo logicznie . – stwierdziła Zofcia
-Wcale nie.! To pewnie głupi żart naszych psychicznych sąsiadów! – krzyknął oburzony Edward
Wszyscy na niego spojrzeli.
-Jestem głodna . – powiedziała nagle Lucynka
-Zaraz coś ugotuję ..A co byś chciała.? – zapytał Jack
-Spaghetti .
-A wy.?
-Spagetti z rumem . – poprosił Jackie
-Edward.?
-Pure ziemniaczane i  spagetti .
-Tartę kajmakową ze spagetti proszę . – Zofcia wyszczerzyła ząbki.
Sev długo się namyślał
-Kurczak w sosie spagetti .
-A ja zjem cheeseburgera ze spagetti, podwójnym ..
Jack klasnął w dłonie i zabrał się do gotowania. Wieczorem gdy było już ciemno wszyscy siedzieli przy stole i oszamali swoje potrawy, nagle usłyszeli że ktoś robi rozrubę. Jakby ktoś chodził po podwórku i nawalał patelnią w samachód.
-Koniec tego.! Ci Weasleye doprowadzają mnie do szału.!- Jack wstał od stołu.
-To idziemy im skopać tyłki.? – uradował się Edward
-Tak.! – podbiegli do drzwi.
-Uważajcie na siebie .. – powiedziała Lucynka
-Jasne .- Jackie mrugnął do niej i wybiegł z domu, obiegli dom dookoła, ktoś zeskoczył z dachu i wbiegł w pole kukurydzy ,pobiegli za nim.
-Już nie żyjesz Weasley!
-Tak! Obetnę Ci wszystkie członki!
Dobiegli do kręgu, nikogo nie złapali .Było ciemno a nie mieli latarek. Jack który był wyższy od kukurydzy doprowadził ich do domu idąc w stronę światła pochodzącego z okien. Szybko wrócili.
-I co? Złapaliście ich? – zapytała Zofcia
-Kto to był? – mruknął Sev
-To zbzikowani Weasleyowie ,uciekli nam .. – odrzekł Jackie
-Dlaczego Oni to robią? Oni są straszni! – Lucynka wpadła w ramiona Jackie’go.
-To się wydaje niewiarygodne, i nie mam na myśli tych trójkątów..- Sev spojrzał na Jackiego i Lucynkę, zachichotał.
-Patrzcie! – krzyknęła Zoffie i podbiegła do włączonego telewizora, wszędzie ,na każdej stacji pokazywali prostokąty w zbożu , na całym świecie. Dziwnie znajomy długowłosy facet radził zaopatrzyć się w pistolety na wodę .
-To kosmici . – rzekł Sev.
-Co Ty pleciesz?!- przerwał mu stanowczo Jack.
- Wianek.
-To psychopaci którzy nie mają kotów .I myślą że będą sławni przez te kręgi na polach ..- wyjaśnił Edward.
-Dlaczego nie mają kotów? – zapytała Lucynka.
-Dosyć tego jak na dziś .- rzekł Jack i wszyscy zamilkli. -Marsz do łóżek .
Dnia następnie kolejnego Skeleton postanowił że, aby zapomnieli o kotach i ich psychopatach lub jak niektórzy sądzą – obcych. Pojechali do miasta. Ferrari które wczorajszej nocy Jackie ukradł niejakiemu Bieberowi.
Zamówili u Floriana największe porcje lodów i poszli do biblioteki. Jack przekonał obsługę by ich wpuścili. No on, miał dar przekonywania i nie z powodu swego wyglądu, o nie~! Jemu po prostu nikt nie może się oprzeć. (Andy wie jak to jest, przychodzisz do niego na herbatkę a po chwili strzyżesz mu trawnik, własnymi zębami)
Sev pobiegł do działu Science fiction i zaklął pod nosem widząc napis :

saga Zmierzch
Księżyc w Kiblu.

Lecz w końcu znalazł jakąś książkę naukową o kosmitach. Gdy wrócili na farmę usiadł w salonie na kanapie, przed tv i założył tiarę czarodziejów .
Edward stanął jak wryty gdy zobaczył młodzieńca .
- Kosmici potrafią czytać  w myślach ..Ta tiara zabezpieczy mój umysł .- powiedział Sev, niewiarygodnie pewny siebie i wrócił do czytania.
Ed zdegustowany, szybko się oddalił. Zoffie i Lucyna usiadły obok Sev’a i włączyły telewizor .
Nożycoręki przyprowadził do salonu obu Jack’ów, tym razem zastał troje ślizgonów w dziwnych tiarach ,jak zahipnotyzowani wpatrywali się w tv.
-Inwazja obcych...
Jackie podbiegł do telewizora ,nad Nowym Jorkiem unosił się tuzin statków kosmicznych w kształcie majonezu.
-Pojawiają się centymetr od znaków– szepnął Sev
-Są już u nas– dodała Zofcia
- Zabijemy drzwi i okna deskami .- postanowił Jack
-A to coś da.? – zdumiała się Lucynka
-Mel Gibson tak zrobił
Jackie i Skeleton zabrali się do pracy, Edward podawał im deski a Severus gwoździe.
Gdy wszystkie drzwi i okna zostały zabite deskami rozległa się pełna grozy cisza którą zagłuszyli obcy, weszli na dach.
Przyjaciele pobiegli w popłochu do piwnicy ,szybko zabarykadowali drzwi. Do których zaczęli się dobijać obcy.
-Co oni robią.? – przeraziła się Lucynka
-Nie próbują wejść tylko się dobijają .- Zoffie wbiła wzrok w drzwi
-A to zboczeńcy~! – Sev się odwrócił i spojrzał w sufit.
-Szukają innego wejścia .- Jackie też spojrzał na sufit.
-Kiedyś tu trzymano miód! Gdzieś tu musi być zsyp!
Oboje Jack’ów i Ed zaczęli szukać zsypu.
-Jestem już blisko! Czuję powiew miodu! – krzyknął Edward idąc wzdłuż ściany
-Ja też.!- krzyknął Jack, doszli do miejsca gdzie stał Sev.
-Co znowu?
Nagle na szyi Sev’a zacisnęły się szpony obcego.
-Avada Kedavra.!
Zielony błysk i kosmita był już martwy .Severus podbiegł szybko do Zoffie i przytulił ją.
Edward przysunął do miejsca zsypu wielką szafę i kilka worków z ziemniakami .Mimo niezmiernego wysiłku i strachu wszyscy zasnęli, pierwsza obudziła się Lucynka .
-Jackie, Jackie ..- szeptała Sparrow’owi do ucha i szturchała go,  Jackie powoli otworzył oczy i spojrzał na nią.
-Chodźmy stąd.
Jack wstał opierając się o półkę ,którą zwalił robiąc okropny hałas i budząc wszystkich. Wyjął pistolet i wyszedł powoli na górę, a reszta za nim. Wszystkie drzwi i okna były otwarte. A po deskach nie było ani śladu ,wyjrzeli przez okno.
Przed ich domem stał bunkier , wyszedł z niego jeden obcy nieco podobny do człowieka. Z dużymi oczami jak żarówki i szponami niczym harpie, ciało pokrywały mu kolce jak u Rogogona Węgierskiego,
Jack wystrzelił do niego, kosmita padł martwy .
-Padnij!- krzyknął
Obcy wrzucili przez okno koktajl monotowa ,dywan zaczął płonąć, wściekły Skeleton rzucił akwarium z druzgotkami na dywan. Gasząc płomienie a potem wywalił go na obcych którzy zaczęli się rozpuszczać. Aż została z nich kałuża niczym z rozlanej Coca Coli.
Lecz to nie koniec bo obcy wezwali wsparcie. Kilka tuzinów kosmitów stało przed domem z koktajlami, uzi i shotgunami.
-Headshot.!-krzyknął uradowany strzeliwszy jednemu prosto w czachę.
-Sectumsempra~!-Zoffie ruszyła Jackie’mu z pomocą.
-Multikill.! Yeah~!
Zbiegli na dół bo obcy wrzucili przez okno kilka granatów. Lucynka wzięła drugi pistolet od Sparrow’a i strzelała do obcych. Dużo ich już zginęło ale wciąż przybywali nowi .
Wtem kula świsnęła przy uchu Zoffie że śmierć minęła ją zaledwie o kilometr .Sev dostał napadu furii i wybiegł z domu .
-Avada kedavra.! Avada kedavra.! Ha Ha.! Gińcie kosmiczne ścierwa.!- Sev wybuchnął szaleńczym śmiechem gdy obcy padali jak mrówki.
-Avada kedavra.!
Sev zabił już wszystkich ale różdżkę wciąż miał uniesioną wysoko, wiatr potargał mu włosy, padł na kolana.
Przyjaciele do niego podbiegli ,Zofcia położyła dłoń na jego ramieniu . Dom zawalił im się za plecami ,mimo to nikt się nie odwrócił.
-Yeah! Ja chcę jeszcze raz!- ucieszył się Edward
-Tia. Tyle że teraz nie mamy gdzie mieszkać - mruknęła Lucynka
-Mamy Czarną Perłę .- zaproponował Jackie.
-Pobawimy się w piratów.?- zapytała Zofcia a jej oczka zabłysły szkarłatem.
-To mi się podoba~!- Jack pochwalił i pogłaskał Zofcię.
Jeszcze chwilkę posiedzieli w ciszy a potem poszli na Perłę.
(Ale zanim to zrobili zabrali martwym obcym bronie.
Aczkolwiek wypadałoby ich pochować. Wykopali wielki dół ,wrzucili tam ciała obcych i zasypali je ziemią.
Jack postawił wielki nagrobek z ściany ich domu na którym napisali :

Tu spoczywają polegli Obcy z Kosmosu .
ŚMIERĆ BĘDZIE OSTATNIM WROGIEM KTÓRY ZOSTANIE ZNISZCZONY .

Brednie -dopisał Edward.
Wszyscy na niego spojrzeli i pokiwali głowami, Edward zmienił napis :

Tu leża słusznie poległe Kosmiczne Ścierwa
TAM OBCY TWÓJ GDZIE UZI TWOJE

Zoffie, Lucynka, Sev, Jackie, Jack ,Edward.

Na dole nagrobka złożyli swe podpisy i odeszli na Czarną Perłę)

A w tym czasie obcy wygrzebali się z grobu, byli cali czerwoni a ich szef miał róg jak jednorożec .
- Kurna, jesteśmy odporni na magię.!- wykrzyknął i obrócił się przodem do swoich kumpli.
- Namierzyć mi tych złodziejaszków.! Chcę odzyskać moje uzi.!
- To może trochę potrwać- odrzekł niezwykle kolczasty z uszami jak gnom.
- Widzieliście to.?- obcy zwrócili wzrok ku nagrobkowi.
- Tam obcy Twój gdzie uzi Twoje ..
- Wzruszające ..- stwierdził szef i wydrapał sobie dziurę w nodze ~ co miało oznaczać dogłębne wzruszenie i radość .
A Bazyliszki musieli ukryć przed Jackie’m koktajle monotowa. Jackie pomyliłby je z rumem. Jedna zapałka i Buum.!
Powstałby nowy świat na którym żyłyby dinozaury ..~ Brzmi zachęcająco ..
Dlatego też najsampierw popłynęli na Tortugę , ale to w następnej notce pt. ” Oślizłe macki Davy’ego Johnesa".

Ciąg dalszy może nastąpi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Andy stara sie o czytelników

Bazyliszkujący